Każdy z nas pamięta jak w dzieciństwie jedliśmy pyszne potrawy, które wtedy były najlepszymi na świecie. Z czasem jednak nasze smaki się zmieniają, zaczynamy próbować różnych rzeczy, które kiedyś wydawały nam się nie smaczne. Okazuje się, że nielubiana brukselka jest całkiem smaczna, a znienawidzony szpinak zaczynamy jeść prawie codziennie ( oczywiście nadal nienawidzę zielonej papki). Jednakże zawsze wracamy do smaków zapamiętanych z dzieciństwa.
niedziela, 18 listopada 2012
środa, 14 listopada 2012
Chorowitka....
Broniłam się rękami i nogami... ale i mnie dopadło. Straszne przeziębienie. No cóż tak jest jak się zapomina o czapce jeśli na dworze jest straszna wygwizdówka. Teraz pozostaje tylko szybkie dojście do siebie. Podobno najlepszy na przeziębienie jest sok malinowy. Dodatkowo kilka rutinoscorbinków, dużo owoców i warzyw, natarcie plecków, mleko z miodem i na pewno szybko stanę na nogi.
niedziela, 4 listopada 2012
After weekend...
Dobiegł koniec weekendu. Na liczniku przejechanych kolejne 1500 km, ale chwile spędzone w domku... BEZCENNE :) Nie obyło się bez łakomstwa... mnóstwo pyszności.... weekend obżarstwa :D dobrze, że co nie co zabraliśmy ze sobą. Mniam. Ale jak to na prawdziwego łasucha przystało też coś dosłownie ulepiłam... słodkie szyszki. Szczególnie spotykane na Krupówkach w Zakopanem. Dla tych co lubią wyzwania, ponieważ są twarde i czasami naprawdę trzeba się nagimnastykować żeby je zjeść... w dawniejszych czasach robione z irysów,obecnie z krówek, ale nadal pyszne. :)
piątek, 2 listopada 2012
Nioki czyli kopytka po zagranicznemu....
Kto by kiedyś pomyślał, że każdy Polak zna się na kuchni włoskiej. Gnocchi (wł. nioki) w Italii podawane z najrozmaitszymi sosami, a ja uwielbiam je w wersji polskiej - z ogromem podsmażanej cebulki. Czy krajowy przepis różni się od włoskiego?? w ogóle. Ale kiedy idziemy do restauracji w karcie dań rzadko kiedy znajdziemy polskie kopytka (chyba, że mamy do czynienia z karczmą, a nie z lokalem gastronomicznym uznającym się za restaurant światowej klasy).
czwartek, 1 listopada 2012
WhiteCity.......
9 godzin. Tyle zajęła nam podróż z zachodu na wschód po zatłoczonej krajowej 10. Myślałam, że będą korki, ale pomimo bardzo dużego ruchu natrafiliśmy na jeden maleńki korek koło Piły. Ja miałam ten komfort, że tym razem jechał z nami jeszcze kumpel i mogłam sobie spokojnie pospać ( na marginesie- chłopaki obudzili mnie dopiero w Łomży). Kilka minut po północy zameldowaliśmy się w Białymstoku. Po ubiegłotygodniowym śniegu zostały tylko wspomnienia....ale zimowe kozaczki przydały się :D
Groby nawiedzone, a teraz kilka chwil w WhiteCity, a jutro po południu ewakuacja i kolejne 220km do przejechania.
Groby nawiedzone, a teraz kilka chwil w WhiteCity, a jutro po południu ewakuacja i kolejne 220km do przejechania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)